Spojżałem na ktosia. Była to wadera.
-Wyję nie widać. Może nigdy tego nie robiłaś? Że się głupi pytasz.
Lekko zakpiłem widać słusznie.
-Przeszkadzasz mi....
Powiedziała a ja warknąłem.
-Przeżyjesz....bekso.
Powiedziałem bo na jej policzku były odmalowane krople łez.
-Przestań!!
Zmieniłem się w cień.
-Co....po co mam przestać?
Zaśmiałem się. Samica była zagubiona. Mimo że jestem jaki jestem postanowiłem być bardziej poważny. Przestałem a ona obróciła się plecami.
-Keisi jestem. Nie bądź zła za kozaczenie.
Kiedy się obróciła puściłem jej oczko.
(Miranda?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz